Adam Kozioł - historie na skórze pisane
PROfil |
Adam Kozioł Dokumentalista Rocznik 91, pochodzi z Poznania. Absolwent poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego. Właściciel studia fotograficznego WSK w Poznaniu. Celem jego aktualnych działań fotograficznych jest dokumentacja ginących kultur plemiennych na świecie. Więcej o projekcie na: koziol.gallery |
Kiedy pojawił się w Twojej głowie pomysł na taki projekt?
Od 12. roku życia hodowałem owady, robiłem im zdjęcia i to był w zasadzie mój pierwszy kontakt z fotografią. W latach 2008–2013 organizowałem wyjazdy entomologiczne do Azji, Afryki i Ameryki w obszary lasów tropikalnych, w poszukiwaniu nowych gatunków owadów do hodowli. Był to bardzo intensywny czas – zdarzało się nawet siedem wyjazdów w ciągu roku – ale dzięki temu nauczyłem się bardzo dużo, jeśli chodzi o planowanie, organizację, logistykę. Najczęstszą destynacją było Borneo – mekka dla zbieraczy owadów, którymi wtedy byłem najbardziej zainteresowany. W części Sarawak często słyszałem o kulturze łowców głów, Iban. Dowiedziałem się, że żyją jeszcze starsze osoby z autentycznymi tatuażami plemiennymi na ramionach tzw. Bunga Terung. Rozpaliło to moją wyobraźnię. Te tatuaże otrzymywały osoby, które odznaczały się wyjątkowym męstwem, uczestniczyły w walkach z innymi plemionami lub przyniosły głowę przeciwnika do plemienia. Wyjątkowa kultura, fascynowała mnie wizja spotkania tych ludzi.
To wtedy postanowiłeś „porzucić owady” na rzecz ludzi?
Pierwszy raz cel podróży zmieniłem w 2013 roku, gdy wraz ze znajomym Malezyjczykiem postanowiliśmy odszukać ostatnich wytatuowanych członków plemienia Iban. Dziś są to spokojne wioski w dżungli, w zasadzie longhouse’y – długie domy, w których żyje około piętnaście rodzin. Przez trzy tygodnie odwiedzaliśmy jeden po drugim, przemieszczając się skuterami lub, w bardziej niedostępnych miejscach, pieszo z plecakiem. Była to dla mnie również niesamowita przygoda, zupełnie inna niż szukanie owadów nocą.
W jednym z longhouse’ów udało się odnaleźć trzech starców z tatuażami na całym ciele. Rozmawiając z nimi, myślałem o tym, że prawdopodobnie jestem ostatnim, który słyszy ich historie. Były to osoby nawet 90-letnie, „najmłodszy” z nich miał 70 lat. Pamiętam moment, kiedy po wielu dniach poszukiwań pierwszy raz zobaczyłem człowieka z tatuażami Iban. Zrobiłem relację zdjęciową i przeprowadziłem wywiady. W drodze powrotnej w samolocie obmyślałem już plan drugiego wyjazdu i poszukiwań kolejnych osób w innym rejonie. Po powrocie do domu, rozpoznając sytuację na świecie, zdałem sobie sprawę, że sytuacja większości plemion jest podobna. Często żyją już ostatnie osoby świadczące swoimi tatuażami czy skaryfikacjami o przynależności do plemienia. To one mogą opowiedzieć historię swojego życia, swojej kultury, która wraz z nimi przejdzie do historii. I tak zacząłem jeździć, by dokumentować ludzi i ich kulturę.
W jednym projekcie zebrałeś „najbardziej charakterystyczne” plemiona z Azji, Afryki i Ameryki Południowej. Według jakiego klucza dokonywałeś wyboru?
Najbardziej interesują mnie tatuaże, skaryfikacje oraz wszystkie inne oznaki świadczące o przynależności do plemienia. Wszystkie plemiona są ciekawe kulturowo i antropologicznie, ale w szczególności typuję te, które wyróżniają się pod względem wizualnym. Z jednej strony fascynują mnie ludzie pod kątem swojej kulturowej estetyki, ale z drugiej ich autentyczna historia życia. Dlaczego i co sprawiło, że postanowili wyciąć dziury w nosie lub wargach albo dlaczego noszą dane tatuaże? Śledząc wszystkie kultury, wytypowałem 50 plemion, które moim zdaniem dadzą przekrój ostatnich kultur pierwotnych na świecie.
Jak udaje Ci się skontaktować z plemieniem? Jak jego członkowie reagują na cały sprzęt fotograficzny?
Żeby odpowiedzieć, muszę Ci trochę przybliżyć sytuację plemion na świecie. Kultury wchodzące w skład projektu można podzielić na trzy grupy. Po pierwsze, plemiona powszechnie znane i udokumentowane, charakteryzujące się wyjątkowymi cechami kulturowymi jak Himba, Hamer, Mentawai, Mursi. Druga grupa to plemiona, których kultura wyginęła, ale żyją jeszcze ostatni członkowie w podeszłym wieku, którzy posiadają tatuaże czy skaryfikacje wykonane w okresie, w którym kultywowane były tradycje. To Iban, Konyak, Apatani, Chin czy Kalinga. Trzecia to plemiona, które do tej chwili kultywują swoją tradycję, ale przez wzgląd na trudne warunki dotarcia, nie zostały szeroko udokumentowane. Do tej grupy zaliczają się: Zoe, Kombai, Korowai i Sentinelese. Kładę największy nacisk na dokumentację kultur z grupy numer dwa. Oznacza to, że najczęściej szukam ludzi we względnie cywilizowanych wioskach, gdzie aparat nie jest aż takim zaskoczeniem. Kultury te dawno wymarły, ale jest jeszcze możliwość dotarcia do osób, które były członkami plemion i uczestniczyły chociażby w polowaniach na ludzi. Historie są naprawdę fascynujące.
Opowiedz nam jakąś.
Na Filipinach spotkałem starca z tatuażami Kalinga na ciele. Na prawym boku miał oznaczenia o liczbie osób zabitych w walkach: 21. Opowiadał mi o swoim życiu, co go motywowało, jaki miał system wartości. Wspomniał też, że na ciele nie ma oznaczeń liczby ludzi, których dobijał w czasie II wojny światowej. Z jednej strony było to przerażające, ale z drugiej, siedząc i pijąc herbatę z tym pogodnym starcem, uświadomiłem sobie, że ten człowiek zrobił to, ponieważ tak został ukształtowany kulturowo, a nie dlatego, że jego intencje były złe. Nauczono go, że męstwo przejawia się w liczbie zabitych ludzi – wrogów, tak też wyznaczało się status społeczny w np. plemieniu Konyak w Indiach. Męstwo oznaczało bowiem siłę, a siła oznacza bezpieczeństwo dla swojej rodziny i bliskich. Wszystko sprowadza się do dobrej idei zapewnienia im godnego i dobrze sytuowanego życia.
Działasz według bardzo konkretnego planu. Podzieliłeś projekt na pewne części.
Tak, podzieliłem go na kilka rodzajów dokumentacji. Pierwsza ukazuje ludzi i ich kultury, staram się wiernie oddać charakter danego plemienia. Głównym przekazem fotografii z tej kategorii jest przedstawienie różnorodności kulturowej plemion Azji, Afryki oraz Ameryki Południowej. Druga kategoria przedstawia członków plemion, poprzez serię portretów w jednakowym świetle. Celem jest zobrazowanie różnorodności fenotypów człowieka, jak również tatuażu, skaryfikacji oraz aparycji, charakteryzującej dane plemię. Kategoria ta jest szczególnie ważna przy dokumentacji ostatnich żyjących osób świadczących swoimi tatuażami o istnieniu danej kultury. Wspomagam się tu lampami studyjnymi, które transportuję podczas każdej podróży.
Dużo czasu poświęcasz na tzw. research?
Tak, dla mnie fascynujące jest już nawet samo planowanie ujęć. W Polsce zagłębiam się w kulturę, planuję, jak chcę ją przedstawić, szkicuję ujęcia. Często udaje mi się zrobić więcej niż zakładałem, ale chyba z każdego wyjazdu wracam niespełniony fotograficznie. Zawsze jest coś, czego nie zrobiłem. Zapisuję wszystkie myśli w prostej aplikacji na telefonie i wracam do nich przy kolejnych wyjazdach. Każda wyprawa to dla mnie olbrzymi rozwój.
Zakładam, że nie podróżujesz sam, chociażby ze względu na specyfikę niektórych zdjęć. Realizujesz też filmy, nagrywasz wywiady. Czy towarzyszy Ci asystent? Tłumacz?
Pierwsze dziewięć plemion odwiedziłem sam. Dzięki temu byłem w stanie nawiązać bliższe relacje z osobami w plemieniu i pracować, ile tylko mogę, często mając aparat w ręku po kilkanaście godzin na dobę. Oczywiście największy problem to logistyka. Bagaż, który mam ze sobą, nigdy nie waży mniej niż 55 kg i dla samotnego podróżnika wiązało się to z wieloma problemami. Ostatnie dziewięć plemion odwiedziłem z moją żoną i to otworzyło nowy rozdział w podróżowaniu. Po pierwsze, mamy podobne pomysły, które wspólnie realizujemy. Wielkie szczęście, że Magda zupełnie nie przejmuje się warunkami, jakie panują w plemionach, naprawdę nic nie jest dla niej problemem. Często ma więcej siły od miejscowych. Pomaga mi w każdym aspekcie pracy, od organizacji, po zdjęcia, filmy czy wywiady, a dodatkowo organizuje również prozaiczne, ale niezwykle ważne aspekty jak np. przygotowanie posiłku, podczas gdy ja jestem skupiony na zdjęciach. Prócz tego pomagają nam miejscowi: w komunikacji – tłumacz, w logistyce – tragarze, a w zdjęciach – osoby odpowiedzialne za światło.
Czy podczas wyjazdów spotkały Cię jakieś nieprzyjemne sytuacje?
Pewnego razu musiałem opuścić przewodnika i tragarzy na Papui, ponieważ zostałem oszukany. Innym razem w środku nocy musiałem spakować się i wyjechać z jednej wioski w Etiopii, ponieważ rozpętała się poważna alkoholowa bijatyka pomiędzy mieszkańcami, wraz ze strzałami z karabinów. Miałem trzy poważne zatrucia pokarmowe, po jednym z nich byłem tak osłabiony, że nie kontaktowałem z ludźmi. Poza tym wierzę, że nic poważniejszego mnie nie spotka. W większości przypadków jest bardzo bezpiecznie. Poza kilkoma wyjątkami spotykam się z dużą gościnnością.
Które ze spotkań najbardziej zapadło Ci w pamięć?
Na ostatnim wyjeździe na Tajwan udało mi się dotrzeć do dwóch ostatnich kobiet Atayal z tatuażami na twarzy: jedna w wieku 103, a druga 108 lat. W tym roku młodsza kobieta zmarła. Rodzina poprosiła mnie, abym przesłał im jej zdjęcie na pogrzeb. Czułem, że wielka, wielowiekowa tradycja Atayal, jedno z większych rdzennych plemion na Tajwanie, umiera na tym małym pogrzebie. Jeszcze w listopadzie była pogodną kobietą o wyjątkowej bystrości umysłu, opowiadała o swojej historii życia i kulturze. Gdybym przełożył wyjazd do Tajwanu na następny rok, byłoby już za późno. Myślę, że pierwsze plemię, które udało mi się udokumentować – plemię Iban – wywarło na mnie największy wpływ. To był punkt zapalny wszystkiego. Poza tym niezwykłą przygodą było przebywanie z Mentawajami na wyspie Siberut koło Sumatry – w specyficznej kulturze szamańskiej owianej lekką tajemnicą.
Niezwykle dobrze czułem się w plemieniu Konyak w Indiach – kulturze byłych łowców głów – którzy nawrócili się, wybrali wartości chrześcijańskie i opowiadali się za miłością. Wiara, autentyczność i otwartość tych ludzi wywarła na mnie duże wrażenie i skłoniła do przemyśleń. Plemiona Mursi i Himba były dla mnie perełką estetyczną, choć bardzo ciężko było mi nawiązać z nimi bliski kontakt. W Indonezji na Papui dużą przygodą było docieranie do najbardziej odległych wiosek i szukanie ludzi ubranych w tradycyjny strój z Koteką. Najciekawsze jest to, że z każdym plemieniem wiążą się inne emocje, inna historia i z każdego miejsca naprawdę dużo wynoszę.
Odwiedziłeś dotąd 18 plemion z Afryki i Azji, przed Tobą jeszcze kilkadziesiąt. Jak myślisz, ile czasu zajmie Ci realizacja projektu?
Dokumentację 50 plemion planuję zakończyć w 2025 roku. Jest to dość daleka perspektywa, ale patrząc, jak szybko zleciało ostatnie pięć lat przy tym projekcie, nie wydaje się to być za długo. Po dokumentacji planuję wydać album „Heritage” przedstawiający całą pracę fotograficzną: wszystkie plemiona w oparciu o solidną wiedzę antropologiczną. Wierzę, że to się uda.